Nad Wisłę zawitały dwa nowe modele koreańskiej marki Hyundai: hybrydowe Santa Fe oraz Ioniq 5 N – pierwszy elektryczny Hyundai sygnowany logotypem N. Na razie wyłącznie w jednym egzemplarzu każdy.

Hyundai Ioniq 5 N | Foto: Hyundai
Piąta generacja Santa Fe
Santa Fe to auto obecne na rynku od wielu lat. Zadebiutowało w 2001 roku jako odpowiedź na podobnej wielkości konstrukcje japońskie. Obecnie na rynek wchodzi piąta generacja tego dużego, koreańskiego SUV-a. 483 cm długości, to o 4,5 cm więcej w stosunku do poprzednika. Santa Fe jest oferowane w odmianie pięcio-, sześcio- lub siedmioosobowej. Nowy generacja ma zmodernizowaną stylistykę nadwozia i kabiny. Jest bardzie kanciasta, a reflektory układają się w kształt litery H. W środku uwagę przykuwają: duży, zakrzywiony ekran oraz konsola środkowa. Na szczęście nie całe wyposażenie poddano modzie na digitalizację, np. temperaturę reguluje się za pomocą tradycyjnych pokręteł.
Napęd Santa Fe stanowią dwa do wyboru układy hybrydowe: HEV oraz PHEV. Sercem każdego z nich jest czterocylindrowy silnik turbodoładowany, który współpracuje z silnikiem elektrycznym. Układ napędowy połączony jest z 6-stopniową, automatyczną przekładnią biegów. Wersje AWD mają mechanicznie dołączany napęd tylnej osi i nie jest to system typu e-AWD.
Importer nie ogłosił jeszcze oficjalnych cen pojazdu, jednak – jak zapewnia – mają one być zbliżone do cen obecnej, czwartej generacji modelu. Pierwsze samochody dotrą do Polski w połowie 2024 roku.
650 KM mocy Ioniq 5 N
Ioniq 5 N rozpoczyna zelektryfikowaną przyszłość marki N. Do setki przyspiesza w 3,4 s, a jego silniki elektryczne mogą osiągać do 21 000 obr./min, zapewniając moc 650 KM z opcją drift mode. Auto wyposażone jest w akumulator o pojemności 84 kWh zbudowany w standardzie 800 V. Prędkość maksymalna to 260 km/h, a zasięg około 450 km. Akumulator 800 V pozwala ładować się na najszybszych ładowarkach. Ioniq 5 N ma też układ AWD z preferencją napędu na tył.
Z zewnątrz auto różni się od „cywilnej” odmiany Ioniq 5. Ma niższy prześwit, unikalne kolory lakieru oraz wzory felg, spojlery. Do Polski trafi w pierwszej połowie 2024 roku. Według importera ma to być najtańszy sześćsetkonny samochód na rynku, z ceną znacznie poniżej 400 tys. złotych.





