141 lat elektrycznej motoryzacji

Wyobraźcie sobie świat, w którym zamiast ryku silników spalinowych na ulicach XIX-wiecznych miast słychać cichy szum elektrycznych pojazdów. Choć brzmi to jak współczesna wizja zafascynowanych ekologią futurystów, to właśnie wtedy – w epoce pary, gazowych latarni i wschodzącej rewolucji przemysłowej – narodziła się idea, która dziś wyznacza kierunek w motoryzacji.

Foto: Canva

Wszystko zaczęło się od fascynacji odkryciem prądu elektrycznego. W drugiej połowie XIX wieku świat przeżywał industrialny rozkwit, fabryki huczały w rytm parowych maszyn, a miasta rozświetlały nowe latarnie gazowe. W tym wirze innowacji nie brakowało zapaleńców, którzy szukali sposobu na ujarzmienie „błękitnych iskier” i zamianę ich w źródło napędu.

Wielu badaczy wskazuje, że pierwsze prymitywne „pojazdy elektryczne” mogły pojawić się już w latach trzydziestych XIX wieku. Były to raczej prototypy niż prawdziwe samochody. Proste modele zasilane bateriami o nikłej wydajności, którym brakowało mocy, aby zabrać w dłuższą podróż kierowcę i pasażerów. W tamtych czasach sam pomysł, aby wykorzystać energię elektryczną do napędzania kół, graniczył z wizjonerstwem.

Rewolucyjny rok 1884

Za pierwszą „pełnoprawną” produkcję seryjną elektrycznych pojazdów wielu historyków uznaje rok 1884 – wtedy brytyjski inżynier Thomas Parker skonstruował swój samochód elektryczny. Niektórzy wskazują też na innych wynalazców, choćby Gustave’a Trouvé czy Anthony’ego Reckiemanna, ale to właśnie Parker wprowadził ideę elektrycznego transportu na ulice. Jego pojazdy miały jednak trudną drogę do przebycia. Akumulatory były drogie, ciężkie i nie zapewniały wystarczająco długiego zasięgu, by w pełni przekonać do siebie potencjalnych kierowców.

Columbia Electric 1903 | Źródło: hymanltd.com

Mimo to, końcówka XIX wieku okazała się dość łaskawa dla elektryków. Powstawały kolejne, często luksusowe modele „samochodów na baterię”. W miastach, zwłaszcza w USA, pojawiały się elektryczne dorożki czy taksówki. Należały do nich między innymi słynne marki Columbia Electric czy Baker Electric, a na ulicach Nowego Jorku czy Londynu dało się zauważyć cichy szum silników – zupełnie inny niż klekot parowozów czy ryki pierwszych benzynowych motorów.

Baker Electric 1912 | Źródło: hymanltd.com

Dlaczego benzyna wygrała?

Mimo obiecującego startu, elektryczne wynalazki nie zyskały w tamtym czasie światowej popularności. Główną przyczyną był rozwój silników spalinowych, które – dzięki rosnącej dostępności ropy naftowej oraz ciągłym usprawnieniom konstrukcyjnym – zaczęły górować nad „elektrykami” z kilku powodów:

W efekcie „cicha rewolucja” musiała ustąpić dynamicznemu rozwojowi silników na ropę i benzynę. Elektryczne pojazdy przegrały wyścig z postępem, lecz nie zniknęły całkowicie z kart historii. Pozostały raczej ciekawostką i inspiracją dla kolejnych inżynierów.

Wielki powrót w XX wieku

Pod koniec XX wieku, gdy coraz głośniej zaczęto mówić o zanieczyszczeniu środowiska i ograniczonych zasobach ropy, idea samochodów elektrycznych ponownie zaczęła przyciągać uwagę. Symbolem tego renesansu „elektryków” stała się Toyota Prius z 1997 roku. Choć była hybrydą, szybko zdobyła opinię „zielonej” alternatywy, udowadniając, że nowoczesne baterie mogą być wydajniejsze i trwalsze, niż dotychczas sądzono.

Toyota Prius 1997 | Źródło: global.toyota

Równolegle General Motors wprowadziło do użytku testowego model EV1 (1996–1999), który mimo krótkiej kariery pokazał, że w pełni elektryczny samochód może sprawnie służyć na co dzień.

General Motors EV1 | Źródło: wikimedia

Gwoździem, który wbił się w świadomość mas i zapoczątkował współczesną erę aut elektrycznych, był jednak Tesla Roadster z 2008 roku. Jego sportowy charakter i imponujące osiągi przełamały stereotypy, że „na baterie” da się jeździć tylko wolno i na krótkich dystansach. Sukces Roadstera pokazał też, że można stworzyć elektryczne auto, które wzbudza emocje porównywalne do spalinowych supersamochodów.

Dziedzictwo XIX-wiecznych pionierów

Patrząc na dzisiejsze ulice, pełne coraz bardziej zaawansowanych modeli elektryków, warto pamiętać o XIX-wiecznych marzycielach i inżynierach. To oni, budując proste akumulatorowe pojazdy i wierząc w moc elektryczności, zasiali ziarno, z którego wyrósł współczesny „zielony” przemysł motoryzacyjny.

Choć musieli czekać ponad sto lat, aby ich wynalazki zyskały prawdziwą, światową popularność, byli pierwszymi, którzy z odwagą kształtowali przyszłość transportu. Dziś, kiedy auta elektryczne stały się synonimem innowacji, ekologii i oszczędności, ich dziedzictwo jest bardziej żywe niż kiedykolwiek – a wszystko zaczęło się w tamtym zafascynowanym przemysłem XIX wieku, gdy kilka odważnych osób uwierzyło, że prąd może rozpędzić świat.

Spodobał się artykuł? Zostaw swój ślad